Krytyka, brokat i feedback. Oraz o kulturze feedbacku

Sep 23 / Hanna Wąż
Odkąd pamiętam na salach szkoleniowych, warsztatach i w pracy indywidualnej, raz po raz w rozmowach powraca jeden, stary jak świat temat: krytyka.

Obserwuję, że samo słowo "krytyka" stało się przez ostatnie lata jakieś takie cięższe, bardziej surowe w swoim wydźwięku.

Kiedy podczas szkoleń zaczynamy rozmawiać o tym, że krytyka niekoniecznie jest ok, wtedy pojawia się zazwyczaj gdzieś na sali pełne nadziei w głosie - pytanie: "ale konstruktywna krytyka to już jest ok, prawda?" A to już zależy ... od "konstruktora" lub "konstruktorki". 
Disclaimer: Przyznaję: wszystko, co przeczytasz poniżej może być silnie naznaczone śladem moich opinii, przekonań oraz doświadczeń i praktyki z pracy z zespołami jako konsultantka i trenerka. 

W poniższym artykule chciałabym się przyjrzeć krytyce, temu co może kryć się pod pojęciem "konstruktywnej krytyki" oraz zjawisku, które nazywamy ogólnie feedbackiem, a po polsku informacją zwrotną, a które w istotny sposób wspiera kulturę bezpieczeństwa psychologicznego i kulturę odpowiedzialności w zespołach.

Co znajdziesz w artykule? 3 + 2 = Trzy myśli. Dwa warunki.
1. Krytyka.
2. Konstruktywna krytyka.
3. Feed znaczy karmić - dwa warunki skutecznego przekazania informacji zwrotnej.
Zaczynamy!

Krytyka

Przez ostatnie lata podczas rozmów na szkoleniach dostrzegam, że czasem mamy już świadomość, czasem ciche podejrzenie, a czasami głęboką pewność, że krytyka rani, zostawia ślad i często nie prowadzi do rozwoju.

Czujemy to gdzieś w środku, że zamyka nas na zmianę, zupełnie odwrotnie do oczekiwań osób, które jej używają właśnie po to, żeby spróbować kogoś zmienić. Temat krytyki zawsze w osobliwy sposób porusza moich rozmówców, a bywa, że i wywołuje niemały dyskomfort.

Skąd ten dyskomfort? Nie wiem tego na pewno, jednak obserwuję, że zaraz po tym właśnie pierwszym poruszeniu wśród rozmówców pojawiają się:

1. uzasadnienia, dlaczego krytyka czasem jest potrzebna - no bo z niektórymi po prostu nie da się inaczej!
2. uzasadnienia, że jeśli krytykuję to jak wyglądasz, czy co robisz, jest dowodem na to, że mi na tobie zależy,
3. tłumaczenie, że "my byliśmy krytykowani i wyszliśmy na ludzi",
4. tłumaczenie, że „bez krytyki wszyscy bylibyśmy bezrefleksyjni i popełniali ciągle te same błędy”, bo przecież ktoś musi wytknąć nam nasze niedociągnięcia, żebyśmy mogli się rozwijać,
5. wiara, że krytyka „hartuje charakter” i przygotowuje do trudnych sytuacji w życiu zawodowym i prywatnym.

Jak mawiają moi mistrzowie i mentorzy: jeśli poczujesz dyskomfort w trakcie rozważań, to dobrze. Tam, gdzie pojawia się dyskomfort, pojawia się przestrzeń do zmiany. Takie małe pęknięcie, może nawet tylko rysa, mikro-refleksja o tym, że może krytyka jednak nie jest ok...?

Krzywdzącą właściwość krytyki potwierdzają to nie tylko doświadczenia, ale i nauka. John Gottman, światowej sławy psycholog, który przez kilkadziesiąt lat badał mechanizmy relacji, wyróżnił w komunikacji cztery toksyny: krytykę, pogardę, defensywność i „mur obojętności”. Co odkrył?

Krytyka – nawet ta ubrana w „dobre intencje” – jest jednym z najsilniejszych czynników niszczących zarówno relacje osobiste, jak i zawodowe. W jego badaniach pojawia się wprost konkluzja o tym, że jeśli krytyka dominuje w komunikacji, bardzo szybko prowadzi do obniżenia zaufania i zaangażowania, a w zespołach – do rotacji i wypalenia.

Autorzy artykułu Harvard Business Review "The Feedback Fallacy" zauważają, że wiele programów feedbackowych w organizacjach koncentruje się na poprawie słabych stron pracowników — „co robisz źle, co możesz poprawić”. To powszechne założenie, że rozwój musi zaczynać się od krytyki. Buckingham & Goodall kwestionują to - twierdzą, że ludzie bardziej rosną i wykorzystują swój potencjał w obszarach, w których już mają mocne strony.

To może w takim razie zamiast krytyki ...

Konstruktywna krytyka

I tu - przyznaję - mam problem. A nawet kilka.

Ale zacznijmy od początku. Z wypowiedzi moich rozmówczyń i rozmówców wynika, że konstruktywna krytyka, to:

• taka, która podparta jest dobrymi intencjami. Czyli jeśli chcę dla Ciebie dobrze, to moja krytyka - nadal będąca krytyką saute - jest z założenia konstruktywna. Czyli jak powiesz mi, że źle wyglądam w moim ulubionym golfie, bo życzysz mi, żebym wiedziała o tym i nie popełniała więcej takiego błędu, lub chcesz bym po prostu wyglądała lepiej - to mimo, że brzmi to identycznie, to to już nie jest krytyka, tylko konstruktywna krytyka.

Mój problem: czyli jeśli dobrze mi życzysz i powiesz mi, że źle wyglądam w golfie, to rozumiem, że mam zmienić golf na coś, co podoba się Tobie, żeby Tobie mój niefajny wygląd nie sprawiał przykrości. Nie ma tu przestrzeni na to, że ten golf to mój ulubiony i ja się sobie w nim podobam. Próbuję dostrzec w tym rodzaju krytyki "konstruktywność" dla mnie, ale naprawdę nie potrafię ustalić, co mi to konstruuje. No, może poczucie wstydu, nieadekwatności, a może nawet odrobinę niższe poczucie własnej wartości. Przepraszam za odrobinę sarkazmu. Już się poprawiam.

Druga definicja konstruktywnej krytyki to:
• taka krytyka, która jest podana w miły sposób. Czyli mówisz mi: niedobrze ci w tym golfie. Załączasz miły ton, może nawet komentarz - "wiesz, mówię ci o tym, żeby ludzie nie gadali za plecami". Albo: "wiesz, mówię ci to, bo chcę dla ciebie dobrze".

Mój problem: kompletnie tego nie czuję, przyznam się od razu. Rzut kamieniem w czoło, ale z załączoną karteczką: "zobacz jak ładnie rzucił_m/uwierz mi, to jest dla ciebie miłe/to dla twojego dobra/..."* Niepotrzebne skreślić. Krytyka pozostaje krytyką, godzi w nas z identyczną siłą jak w poprzedniej "kropce". Mam poczucie - ale błagam, wyprowadźcie mnie z błędu jeśli się mylę - że ten załączony komentarz ma docelowo przynieść ulgę autorowi czy autorce krytycznej uwagi, postawić ją/jego w dobrym świetle.

Błądząc po meandrach ścieżek swojego niezrozumienia trafiam wreszcie na zapis w Wikipedii i czytam: "Konstruktywna krytyka – rodzaj krytyki, która charakteryzuje się tym, że osoba krytykująca przedstawia lub sugeruje jednocześnie sposób lub sposoby rozwiązania problemu poddanego krytyce. Można ten rodzaj krytyki zaliczyć do krytyki wyższego poziomu w przeciwieństwie do zwykłej krytyki pozbawionej tej cechy."

Czyli opisując to w matematycznej prostocie: konstruktywna krytyka = krytyka + rada? Czy dobrze to rozumiem? I znów mam problem.

Mój problem: Po pierwsze, "rada" jest postrzegana jako zabójca empatii w niejednej teorii komunikacji. Czy to NVC, czy model RAPID z PFA/Johns' Hopkins University, czy wiele innych. Jest zaprzeczeniem neurobiologicznej wartości A (autonomy) z SCARFa Davida Rocka. Patrząc z perspektywy neurobiologii tym razem od strony badań Lisy Feldman Barrett, według której konstruujemy swoje emocje na bazie doświadczeń i przewidywań: w jaki sposób taka rada ma "osładzać" nam krytykę, po której już czujemy się osłabieni ciosem, kiedy ktoś dodaje do tego informację, że wie lepiej od nas jak ma być? W jaki sposób czyjś pomysł na rozwiązanie twojego problemu ma być dla ciebie motywacją, kiedy właśnie dostajesz komunikat "robisz źle, a ja teraz powiem ci jak to robić dobrze, bo JA WIEM a ty nie"? Oczywiście sytuacja ma się zupełnie inaczej, jeśli poproszę Cię o radę. Wtedy chcę ją usłyszeć. Ale to już historia na kolejny artykuł.

I nadal nie wiem kompletnie czym jest konstruktywna krytyka, tak - wiecie - operacyjnie, a nie tylko na poziomie szlachetnej idei. W powyższych trzech definicjach "konstruktywna krytyka" wydaje się być nadal krytyką, ale posypaną brokatem dla niepoznaki i dostarczoną przez jednorożce. 

Nie znam teorii, w której taka taktyka się broni. Napiszcie, jeśli znacie. Napiszcie też, jeśli wiecie co konkretnie konstruuje.

Feed znaczy karmić - dwa warunki skutecznego przekazania informacji zwrotnej

W każdej z nazw: feedback, feed forward czy feed up, ukrywa się czasownik feed - karmić. Takie przecież jest właśnie zadanie informacji zwrotnej: być hormonem wzrostu.

W wielu miejscach w swojej pracy spotykam jeszcze nadal przekonanie, że feedback to powiedzenie drugiej osobie tego, co nam leży na wątrobie i już, załatwione. Pytam tendencyjnie: czym to się różni od krytyki?

Nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że nie ma osób, na które krytyka wypowiedziana wprost i na twardo po prostu działa. Oczywiście, że są. W cudownej rozmaitości świata jesteśmy różni. Jak mówią anglojęzyczni: it takes all sorts to make this world. I ten artykuł nie jest o takich osobach, wybaczcie wyłączenie. Jeśli uskrzydla Cię twarda krytyka, to nie ma problemu zupełnie z jej przekazywaniem. Co tu dużo mówić - nie ma o czym pisać. ;)

Nie mówię też o słodzeniu, pudrowaniu czy malowaniu trudnych informacji na różowo. Wręcz odwrotnie. Nie ufam brokatowi. To, co chcę zaproponować w duchu bezpieczeństwa psychologicznego, to stuprocentowa transparentność tego, co ma zostać przekazane, bo celem jest porozumienie.

Jednak zmieńmy coś, aby feedback nie był po prostu krytyką posypaną brokatem, a żeby stał się informacją zwrotną, od której wiedzie prosta droga do rozwoju.

W strategii zaproponowanej poniżej mam w perspektywie budowanie kultury feedbacku, jednego z kluczowych filarów rezyliencji zespołów w czasie, w którym transformacja stała się naszą codziennością.

Siedem + dwa

W gruncie rzeczy sprawa jest łatwa i niełatwa. Na początek siedem podstawowych założeń komunikacji. Zakładamy, że:

1. Twoja wiadomość, którą masz do przekazania wynika z twoich dobrych intencji,
2. i ta wiadomość w swoim brzmieniu zakłada, że druga strona, cokolwiek zrobiła, miała również wyłącznie dobre intencje,
3. jesteśmy wszyscy dorośli i sami podejmujemy decyzje,
4. a także sami ponosimy odpowiedzialność za nie, za to co mówimy, za to co robimy,
5. nigdy nie znamy całej prawdy na żaden temat,
6. nie ma mojszej i twojszej racji, i mamy prawo do różnych poglądów zamieszkujących ten sam pokój,
7. oraz, że rozmowa to nie mecz piłki nożnej - nie chodzi o to kto komu wbije gola - tylko że rozmowa to gra do wspólnego celu.

To teraz ta łatwa część: dwa warunki, które należy dołożyć do przekazywanej informacji, aby przekazać informację zwrotną w możliwie osiągalnym bezpieczeństwie psychologicznym.

#1: Stwórz przestrzeń

Jeśli jesteś osobą udzielającą informacji zwrotnej, to często jej przekazywanie kończy się na ... przekazaniu. Monolog to za mało. Samo poinformowanie - "robisz to źle" donikąd nie prowadzi. Potrzebna jest druga część rozmowy i pierwszym jej elementem jest stworzenie przestrzeni, aby rozmowa feedbackowa stała się dialogiem.

 
Prawda o każdej sytuacji brzmi: nie masz pełnego obrazu sytuacji - nigdy! Widzisz zaledwie wycinek rzeczywistości, trochę jak przez dziurkę od klucza. I tu pojawia się przestrzeń - zaproś osobę otrzymującą informację zwrotną do rozmowy i wysłuchaj, nie negując jej/jego perspektywy.

Amy Edmondson proponuje, aby po przekazaniu swojej perspektywy powiedz: "Zdaję sobie sprawę, że nie mam pełnego obrazu sytuacji. Opowiedz mi, jak to wygląda z twojej perspektywy." I słuchaj. Nie kwestionuj. Przyjmij, to co słyszysz.

Czego możesz się w tym cennym czasie dowiedzieć? Możesz między innymi:
• poznać przyczyny, których nie znał_ś dotąd,
• poznać bliżej motywatory osoby, z którą rozmawiasz,
• poznać charakter wyzwań, z którymi się mierzy ta osoba/zespół/projekt,
• zrozumieć zmienne i szczegóły, o których nie miał_ś pojęcia,
• lub choćby po prostu poznać bliżej osobę, której wysłuchujesz.

Zapewniam: odkrycia gwarantowane. Potrzebujesz jednej przyprawy do tego dania: autentycznego zaciekawienia drugim człowiekiem.

#2: Współtwórz rozwiązania

Jeśli zapraszasz kogoś do rozmowy, w której chcesz udzielić informacji zwrotnej w celu rozwoju, wzrostu czy zmiany, nie wolno wypuścić tej osoby z rozmowy z jedynym przekonaniem że "jestem nie ok" lub "nie pasuję tu". Ani to donikąd nie prowadzi, ani nie nakłania do żadnej zmiany na dłuższą metę.

A co powiesz na rozmowę, z której nasz rozmówca wychodzi z informacją: to nie działa, ale wiem co z tym zrobić.

Jeśli mówisz: „To nie działa”, to po części #1 - słuchania - zatrzymaj się z tą osobą w części #2 i zapytaj, co można z tym zrobić, a może poszukajcie rozwiązań razem.

Zadaj pytanie „Jak możemy to rozwiązać?” lub „Zaplanujmy jeden krok naprzód, żeby poprawić sytuację.” Pytanie oczywiście będzie adekwatnie inne w zależności od tego, co usłyszysz, kiedy zdecydujesz się zaciekawić perspektywą na sytuację swojego rozmówcy.

To mogą być na przykład pytania:
• Czym chcesz się zająć w pierwszej kolejności?
• Jakie kolejne działania chcesz podjąć?
• Jakie będą kolejne kroki?
• Jakie działania musisz podjąć?
• Ile ci zajmie realizacja tego celu?
• Jak możemy sprawdzić jak ci poszło?

Możesz skorzystać z modelu GROW i adaptować go do takiej rozmowy, dobrze się sprawdza.

Polecam również model GPS autorstwa Ewy Błaszczak (sprawdź jej profil na Linkedin) - uwzględnia to, co wiemy o tym, jak działa mózg.

Mówiąc krótko

Temat krytyki – tej zwykłej i „konstruktywnej” – wciąż wywołuje emocje, dyskusje i lawinę tłumaczeń, dlaczego i czy czasem „trzeba” ją stosować.

Z mojej praktyki pracy z zespołami prawdziwa wartość rozmowy leży gdzie indziej – w ciekawości, szacunku do drugiego człowieka i chęci współpracy.

Są dwa kluczowe warunki, które sprawiają, że informacja zwrotna staje się czymś zupełnie innym niż krytyka i realnie wspiera rezyliencję zespołów:

1. stwórz przestrzeń na perspektywę i doświadczenie drugiej osoby – z uważnością, otwartością i gotowością do słuchania, nawet jeśli myślisz inaczej.

2. współtwórz rozwiązania – nie zostawiaj rozmówcy z samą diagnozą czy oceną. Szukajcie razem tego, co naprawdę pomoże ruszyć do przodu.

Wierzę, że właśnie takie podejście – karmiące, a nie ciskające kamieniami w nikogo – buduje nie tylko lepsze efekty w pracy, ale przede wszystkim lepsze, bardziej bezpieczne poziomy współpracy w zespole.

Utworzone za pomocą